Projekt MISJA NA MARSA
Fajnie, że tu jesteś! Będę tu zamieszczać marsjańskie obrazy, teksty, kolaże cyfrowe oraz audycje dźwiękowe, które Cię zachwycą 🙂 Póki co, sprawdź trailer projektu słuchając o inspiracjach i rozejrzyj się po krajobrazie krateru Belva!
Projekt wizualno-literacko-dźwiękowy zorientowany na wspieranie zdrowia psychicznego poprzez artystyczne formy wyrazu w nurcie realizmu magicznego – malarstwo, prozę i audycje dźwiękowe.
Misja na Marsa – to metafora podróżowania w głąb siebie i eksplorowania własnego kosmosu doświadczeń. Przenoszenie idei rozwoju osobistego na tło kosmicznych ekspedycji może być silnym i inspirującym narzędziem, by przekazać przesłanie o trosce o zdrowie psychiczne i korzyściach jakie to przynosi. Wewnętrzna eksploracja i rozwój mają potencjał przynieść równie spektakularne odkrycia, co podróże kosmiczne, ukazując, iż wcale nie trzeba fantazjować o kolonizacji Marsa, żeby dotrzeć do nowego świata. Zasiedlanie „planety wymarzonej” może zacząć się już teraz – w świecie wewnętrznym, tu na Ziemi – pełnym niesamowitych przygód i wyzwań, który pozwala stopniowo docierać w miejsce lepsze, zdrowsze, wspierające.
Rzeczywiście rozejrzyj się na Marsie!
Ciekawostka! Panorama krateru Belva ze zbiorów NASA, zobrazowana przez łazik Perseverance w kwietniu 2023 – powiększ obrazek palcami i zachwyć się razem ze mną. Możesz też odwiedzić stronę źródłową.
Przeczytaj krótkie teksty!
Inspiruje mnie proza Bruno Schulza – od lat! Jego Sklepy cynamonowe to lingwistyczny odlot – uwielbiam. Kiedy maluję, zdarza się, że słowa same układają mi się w barwne zdania. Zapisuję je i całkiem dobrze się przy tym bawię. Może dadzą radość i Tobie.
– STOPA –
Odrobinę asekuracyjnie, ale jednak, stawiam stopę. Drżąco, ale chętnie, stawiam stopę. Nikt nie mówił jak tu będzie. Nie miałam pojęcia, że taka ziemia w ogóle istnieje. A jednak istnieje. Jeśli moje palce jej dotykają, to istnieje. Jest inaczej niż przypuszczałam, choć nie wiem, jak można przypuszczać, jeśli się nawet nie śmiało o tym marzyć. Pierwsza stopa, pierwszy odcisk stopy w marsjańskim piasku. Nieśmiały, pierwszy, badawczy krok. Ciepło. Zaskakuje mnie ciepło. Podeszwy stóp czują ziarnisty, sypki, rudy piasek…
CZYTAJ DALEJ
Ciepło otula moje stopy. Wewnętrzne krawędzie stóp, zewnętrzne krawędzie, palce. Każdy centymetr czuję wyraźnie. Ciężar ciała na prawej stopie, ciężar ciała na lewej. Stoję.
Uziemienie. Słodkie uziemienie. O Boziu! Jakie słodkie. Jakby podłoże i stopy stanowiły organiczną całość. Pac, pac. Górną częścią prawej stopy uderzam w podłoże, delikatnie, tak tylko, żeby pacnąć i sprawdzić na ile luźny jest ten piasek. Pac, pac, jeszcze raz. Wzbija się pylista mgiełka. Śmieszna, skrzy się i migoce. Odrobinę jak na plaży tylko drobniejszy jest ten piasko-pył, miejscami tak drobny jak mąka. Po chwili takiego sprawdzania pod paznokciami mam rudą ziemię i całe stopy okryte lśniącym pyłem. Ładnie. Lepiej to wygląda niż jak się łazi po ciemnym błocie. O wiele ładniej.
Myśl: To mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości. Nieprawda. To mały krok dla człowieka i jednocześnie wielki dla człowieka. Dość heroicznych czynów dla ludzkości. Krok po kroku, myśl po myśli, dzień po dniu. To jest prawdziwie wielkie. Robienie swoich małych kroków dla siebie i tylko dla siebie. Bejbi-step. Step by step. To bejbi-step dla człowieka więc wielki dla człowieka. Wyjdźmy z głowy, wróćmy do piasku.
Ciepło piasku rozgrzewa i rozmiękcza, zupełnie jak ogrzewanie podłogowe. Stopy mam różowe i pulchne jak po wyjściu z gorącej kąpieli. To to ja rozumiem! Lubię tak. Miękko i ciepło. Mam ochotę iść i eksplorować cynamonowy krajobraz. Czuję się zaproszona, mile widziana. No to idę.
– SŁONIKI –
Jest życie na Marsie! Okazuje się, że Czerwona Planeta jest zamieszkana przez kolonię niewielkich, lśniących słoników mierzących nie więcej niż 15 centymetrów wysokości. Całymi dniami przemierzają te pustynne krajobrazy, w tempie niemal ślimaczym. Suną przed siebie spokojnie, rytmicznie, a gdy natrafią na jakąś przeszkodę np: stare buty w papuzich kolorach, zgrabnie przeskakują ponad nimi niczym tresowane w cyrku pudle! Skąd tu tyle butów?
CZYTAJ DALEJ
Nie mam pojęcia, ale wyglądają na bardzo stare. Kolory się trzymają, ale skóra, z których są wykonane jest skruszała i sztywna, jakby były noszone co najmniej 100 lat temu, a porzucone w nieładzie znikają powoli pod warstwami czerwono-rudego pyłu niesionego przez silne marsjańskie wiatry.
Wracając do słoników. Raz na jakiś czas przystają w skupieniu, badając zwieszoną trąbą piasek, jak komar szukający właściwego miejsca na ludzkiej skórze tuż przed ugryzieniem. Następnie wkładają trąbkę w piach, zasysając świszcząco zawartość leżącą jakieś 5 cm pod powierzchnią, aby po chwili unieść trąbkę ponad siebie i strzelić na pół metra w górę pióropuszem sypkiego cynamonu mieniącego się jak kwarcowy pył. Wydaje się, że słoniki robią tak tylko dla zabawy, gdyż po każdym wystrzale chichoczą przez moment, strząsają z grzbietu pył, po czym poważnieją i kontynuują swój dostojny marsz przed siebie w poszukiwaniu kolejnych grudek cynamonowych.
Mars przynosi więcej pytań niż odpowiedzi: Kto nosił te buty? Jak rozległe są złoża cynamonu? Jakie życie prowadzą te błyszczące słoniki? Nic dziwnego, że pytania tylko się mnożą, leciałam na tą planetę przez 33 lata – bynajmniej nie po to, żeby wszystko było jasne i oczywiste, ale po to, żeby z uwagą i ciekawością eksplorować i badać życie w innych warunkach i na innych zasadach. No więc będę się uważnie rozglądać i notować, ale przyznam szczerze, że jestem serdecznie rozbawiona tym słoniowym rodem i ich wesołym towarzystwem. (…)
Ciąg dalszy nastąpi…