Dzięcioł

Notatka do obrazu „DZIĘCIOŁ”

Co jest we mnie żywe teraz?
***
Żywe we mnie jest oszałamiająco niebieskie niebo. Rozmyślania nad alchemią ultramaryn i błękitów królewskich. I chmury. Ciężkie i obfite.
Żywa we mnie jest mnogość zieleni, bogactwo czerwca, który pęcznieje i rodzi.
Z tym rozpoczynam wpatrywanie się w śnieżnobiały kwadrat płótna o wymiarach 90x90cm. Roję sobie. Jeszcze nie ma w ciele żadnego ruchu, żeby próbować. Na razie roję. Jestem rojem pomysłów.
***
Żywe jest wciąż niebo, płótno zamgliło się bladym błękitem i łąkową zielenią. Wszystko widziane jak przez zasmarowane wazeliną szkło. Gęstość… potrzebuję gęstości. Nagle strzał….
Niebo nie musi być niebieskie! Zatem niebieskie niebo przestaje być żywe? Spełniło swoje zadanie i przeszło jak leniwe chmury, zrobiło miejsce dla różowych i fioletowych tonów…tak! Ta myśl staje się żywa i obecna. Choć pomysł się pojawił, to nie mam siły za tym iść. Poczekam, popatrzę, upewnię się czy to nie kaprys.
***
Sprawdziłam. Był to kaprys. Tyle nabożeństwa i przygotowań włożonych w próbę, tyle gęstej różowej farby! Jak się z tego wycofać? Koszmar. Zamiast błogiego nieba bezkształtne spływające różowe błoto. Złość. Roztarłam wszystko w rozgniewaniu! Przyjemnie nakładało się całe gęste fałdy – myślę sobie na pocieszenie. Teraz zostało po nich dalekie echo – różowa mgła. Czyli jednak coś. Namalowałam różową mgłę. Nie mam pewności czy na coś się to przyda. Może pójdzie do kosza. Później pewnie będzie mi wstyd, że wątpiłam w ten obraz.
***
Rozważam. Obraz to nie produkcja, to zapis tego co aktualne. Dziś aktualna była najwyraźniej różowa mgła. I to jest okej. Obraz to obszar poszukiwania autentyczności zakodowanej plastycznie. Balansowanie pomiędzy żywym i martwym. Co jest teraz tak bardzo żywe i aktualne we mnie, że aż potrzebuję to zobrazować? Czy to co powstało jest na tyle silne, żeby się utrzymać na powierzchni płótna? A może jest już nieaktualne, martwe? Czy może autentycznością tej chwili będzie rozmazanie, zamazanie, przemalowanie?
To w takim razie różowa mgła jest czymś więcej niż tylko transparentną plamą barwną. Jest nośnikiem rozważania. A to też należy do obrazu.
***
Co żywe jest teraz?
Refleksja, że duchowość zapładnia. Słonie z onirycznych wizji, różowa mgła. Skąd brać mgłę, skąd brać słonie? Ze snu śnionego na jawie. W gorące lipcowe południe chodziłam po kwietnej łące wcielając się w wielkiego słonia. Dwie noce później obraz trzech słoni sam wcisnął się pod powieki. Szły dostojne i przedwieczne. Ciężko stąpały po ziemi na masywnych, groteskowo długich nogach, trąbami odsłaniały witki wierzby płaczącej. Zaskakująco mało potrzebuje ten obraz – myślę. Pytałam, sprawdzałam, chciał tylko tyle. Turkusowy szkic. Nic wiecej. Zaufałam.
***
A teraz wielkie święto! Wewnętrzny wiwat! Fanfary!
Zawitał dzięcioł czarny. Przebił się. Obraz nie potrzebuje już niczego więcej. Jest pełnią.

Woodpecker, 90x90cm, oil on canvas, 2019